Plaże, surfing, słońce, wolne tempo życia - to nam się kojarzy, gdy słyszymy “Australia”. Jak to się ma do mody? Czy można to połączyć? Casualowy styl i radosne podejście do życia są charakterystyczne dla mieszkańców tego kontynentu. Jak w tym wszystkim odnajduje się moda?
Sydney i Melbourne to dwa największe miasta i stolice mody jednocześnie. Tam dzieje się najwięcej - odbywa się większość imprez związanych z modą. W Sydney co roku odbywa się Australijski Fashion Week. To właśnie te miasta są inspiracją i modowym wzorem dla reszty kontynentu.
Na co dzień australijczycy ubierają się w stylu casual, wygoda i praktycyzm to motyw przewodni. Zwiewne koszule, sukienki, krótkie spodenki i wygodne buty - to jest to, co mieszkańcy tak ciepłego kraju lubią nosić najbardziej. Na czas tygodnia mody stylizacje ulegają diametralnej zmianie - możemy wówczas zobaczyć wszystko, najbardziej szalone zestawienia też znajdą swoje miejsce! Australijczycy potrafią bawić się modą i doskonale wiedzą, jak się z nią obchodzić. Australian Fashion Week jest wydarzeniem, które rozbrzmiewa na cały świat, a stylizacje projektantów noszą największe gwiazdy, np. Rihanna czy Cate Blanchett.
Australijski Fashion Week odbywa się od 1996 r. i jest okazją do zareprezentowania przez australijskich i azjatyckich projektantów ich najnowszych kolekcji. Od 2011 r. patronem i sponsorem jest Mercedes Benz. Propaguje modę, zachęcając do śmielszej zabawy i eksperymentowania z nią. Największe marki, jakie prezentują się na wydarzeniu to: Romance Was Born, Ellery czy Dion Lee, większość z nich jest znana i dostępna na całym świecie.
Dziś, przeglądając internet, ciężko natrafić na duże ilości stron poświęconych modzie w Australii. Branża niewątpliwie się rozwija, wychodzi do świata ze swoimi propozycjami nieustannie, lecz jeszcze ma do przebycia kawałek drogi, aby wzbić się na wysokość, której wszyscy od niej oczekujemy. Sama, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o modowym życiu australijczyków myślę, że najlepiej jest się tam po prostu wybrać i na żywo zobaczyć to, czego nie oddam na żaden artykuł czy film.